Bezpieczeństwo Geopolityka

Analitycy od „wojen informacyjnych” pilnie poszukiwani!

30 lipca 2017

Analitycy od „wojen informacyjnych” pilnie poszukiwani!

Sytuacja społeczno – polityczna w Polsce w ostatnim czasie przyciąga ponadstandardową uwagę zarówno niemieckich publicystów, ekspertów od „spraw polskich”, jak też niektórych niemieckich polityków. Pewna część ich publicznych wypowiedzi może budzić zdumienie, gdyż wykracza dalece poza formułowanie nawet najbardziej krytycznych, lecz dopuszczalnych opinii bazujących na faktach.

Niektóre z nich mają charakter epitetów, niekiedy wręcz obraźliwych lub przynajmniej nierozsądnych, przy czym padają one, jak można przypuszczać, bezrefleksyjnie, jakby autorzy nie zdawali sobie w ogóle sprawy z ich niestosowności. Co ciekawe, nie są to opinie ludzi niewykształconych, lecz osób mających niejednokrotnie tytuły naukowe.

Warto przytoczyć zatem kilka najbardziej uderzających opinii, skupiając się wyłącznie na ostatnim tygodniu: Polska regularnie przedstawiana jest już jako kraj „autorytarny”, bardzo często ten domniemany „autorytaryzm” polskiego systemu politycznego jest tłumaczony „autorytarną osobowością” prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego – czyni tak np. prof. Gesine Schwan, niemiecka politolog i była rzeczniczka niemieckiego rządu ds. relacji polsko-niemieckich, która autorytaryzm Kaczyńskiego przypisuje „polskiemu katolicyzmowi” (http://www.dw.com/pl/gesine-schwan-kaczy%C5%84ski-ma-bardzo-osobiste-autorytarne-potrzeby/a-39881498).

Podobne opinie na łamach tygodnika „Der Freitag” formułuje Jan-Werner Müller, profesor politologii uniwersytetu w Princeton: ”Budowane przez Orbana i Kaczyńskiego państwo jest jako całość autorytarnym monstrum, stworzonym jakby przez Frankensteina” (http://www.dw.com/pl/niemiecka-prasa-polska-pis-pa%C5%84stwo-frankensteina/a-39878597).

Jeśli Polska nie jest „Frankensteinem narodów”, to przynajmniej stała się „Kaczykistanem” – tego mało eleganckiego określenia używa warszawski korespondent frankfurckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Konrad Schuller, dywagujący na jego łamach, czy prezes PiS jest Putinem, Erdoganem czy może raczej „tylko” Janukowyczem. Opisując Polskę A.D. 2017 stwierdza: „Będziemy musieli znaleźć dla tego tworu (sic! – podkreślenie autora) inną własną nazwę, która tak trafnie odda jego wyjątkowość, że niemożliwy będzie jakikolwiek sprzeciw. Ta nazwa już istnieje: to Kaczykistan” (http://www.dw.com/pl/faz-polska-kaczy%C5%84skiego-to-kaczykistan/a-39807649).

Z kolei Alexander Wöll, rektor Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, przedstawiany jako „znawca Polski”, na łamach „Die Welt” sugeruje, że (konieczne): ”zmiany musi zaprowadzić samodzielnie polskie społeczeństwo obywatelskie. Doświadczenia ostatnich dziesięcioleci uczą ponadto, że wtrącanie się Niemiec do polskich spraw „siły te raczej osłabi, niż wzmocni”.

Z kolei autor artykułu, w którym cytowany jest prof. Wöll, niemiecki dziennikarz Thomas Vitzthum pisze, że „w Berlinie wiąże się nadzieję z tym, że obecny przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk stanie w szranki z partią Kaczyńskiego. Tusk i Merkel darzą się zaufaniem i tak są postrzegani. A strategia Berlina niemieszania się, milczenia na temat polskiej polityki wewnętrznej ma sprzyjać przygotowaniu gruntu dla Tuska do wyborów.” (http://www.dw.com/pl/die-welt-dlaczego-angela-merkel-milczy-nt-polski/a-39846923).

Z kolei niemiecki europoseł Elmar Brok zauważa w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że: „Węgry i Polska rzucają Unii Europejskiej wyzwanie. Gdyby Polska dziś chciała zostać członkiem europejskiej wspólnoty, nie miałaby szans.” Brok przekonywał też, że skoro Polski nie da się („niestety”) wyrzucić z Unii Europejskiej, można zastanowić się nad odebraniem [Polsce] prawa do głosu w Radzie Europejskiej, a to „jest prawie jak wyrzucenie z UE” (…) dodając: „przecież nie można tak po prostu wjechać czołgami do Polski”. (sic! – podkreślenie autora) (https://wiadomosci.wp.pl/niemiecki-europosel-chcial-wyrzucic-polske-z-ue-polski-profesor-mu-odpowiedzial-i-zachwycil-internautow-6149190604802177a).

Także w ubiegłym tygodniu rząd Niemiec interweniował w kwestii zabezpieczenia pożarowego Przystanku Woodstock, który odbędzie się dniach 3-5 sierpnia w Kostrzynie nad Odrą (gdzie w zabezpieczeniu ppoż. brali dotąd udział niemieccy strażacy, którym w tym roku odmówiono udziału): „Dr Dietmar Woidke, koordynator w niemieckim rządzie ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej oraz premier Brandenburgii skierował pismo do sekretarza stanu Jakuba Skiby, koordynatora współpracy polsko – niemieckiej w rządzie RP w którym wskazał, że od lat współpraca straży pożarnych nad Odrą jest bardzo dobra i pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo mieszkańców w tym regionie” (http://lubuskie.onet.pl/niemiecki-rzad-interweniuje-ws-przystanku-woodstock-to-reakcja-na-rezygancje-z-pomocy/1n2h350). Powyższy skromny wybór dość jasno wskazuje na bezgraniczną swobodę w kształtowaniu przez niemieckie elity „narracji” stosowanej do radzenia sobie z sytuacją polityczną w Polsce związaną ze zmianą władzy po ostatnich wyborach.

Można także przyjąć, że Niemcy inaczej niż Polska postrzegają np. najnowsze sankcje, nakładane na Rosję przez USA: „Unilateralne działania polityczne USA są według szefa niemieckiej dyplomacji Sigmara Gabriela afrontem wobec Europejczyków. Gabriel z oburzeniem odniósł się w piątek (28.07.17) do sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone na Rosję bez uprzedniego porozumienia się z europejskimi sojusznikami. Jak oświadczył socjaldemokrata w Berlinie, Niemcy nie zaakceptują „w żadnym wypadku stosowania eksterytorialnych sankcji przeciwko europejskim przedsiębiorstwom” (http://www.dw.com/pl/szef-niemieckiego-msz-o-sankcjach-usa-wobec-rosji/a-39879569).

Jest to ściśle związane z niemiecką koncepcją zabezpieczenia Niemiec (i Europy) w dostarczany z Rosji gaz, co stoi w fundamentalnej sprzeczności z koncepcją strategicznej dywergencji europejskiego rynku energetycznego oraz sprowadzania z USA gazu LNG, za którą opowiada się Polska.

Biorąc pod uwagę powyższe, niekiedy wręcz otwarcie pogardliwe czy skandaliczne (określenie „ten twór” zastosowane w odniesieniu do państwa polskiego, „wjechać do Polski czołgami”) wypowiedzi niektórych niemieckich publicystów i polityków, oraz skłonność niektórych niemieckich polityków do ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski (kwestia zabezpieczenia ppoż. imprez masowych nie należy do gestii polityk „europejskich”), jak i przede wszystkim fundamentalne i trwałe różnice w kluczowych interesach obu państw, należałoby się zastanowić nad kwestią możliwych prób aktywnego wpływania na polski porządek społeczno – polityczny, w tym sprawy związane z wyborami, przez naszego ZACHODNIEGO sąsiada.

Naszemu wschodniemu sąsiadowi – Rosji – od pewnego czasu niejako „tradycyjnie” przypisuje się ingerowanie w procesy wyborcze w krajach zachodnich. Wskazuje się przy tym na dużą rosyjską aktywność propagandowo – dezinformacyjną w sieci, którą od pewnego czasu analizują setki, jeśli wręcz nie tysiące specjalistów od rosyjskiej „diezy”. Ciekawe, czy któryś z licznych „think tanków” w Polsce zainteresuje się podobnym problemem i zechce poddać analizie możliwe niemieckie „operacje psychologiczno – informacyjne” w naszym kraju.


Link: mil.link/pl/analitycy-wojen-informacyjnych-pilnie-poszukiwani/

Krótki link: mil.link/i/analitycy


 

dr hab. prof. nadzw. Uniwersytetu Łódzkiego, Wydział Studiów Międzynarodowych i Politologicznych. Członek Europejskiego Instytutu Bezpieczeństwa
3 Comments
  1. Łukasz Strojek

    Chciałoby się powiedzieć no shit Sherlock, Niemcy prowadzą przeciw nam wojnę informacyjną od czasów Hitlera, tylko wtedy był bardzo dobry kontrwywiad (dwójka) a teraz nasze służby to jest kupa gówna.

  2. Łukasz Strojek

    A te "spontaniczne" demonstracje to co to było jak nie kolejna próba puczu informacyjnego

    • Adam Teodorczyk

      W punkt. Normalni ludzie to byli statyści w dobrze wyreżyserowanym spektaklu.

Comments are closed.

Leave a comment